Dom Wincentego Witosa w Wierzchosławicach, fot. K. Schubert, MIK 2018 ©

Grający pomnik

Niedawno pisaliśmy o wątkach, które były dla nas inspiracją przy wyborze tegorocznych obiektów Dni Dziedzictwa. Teraz nadszedł czas, by podzielić się z Państwem wiedzą o nich i opowiedzieć o emocjach, jakie mogą wzbudzać. Już dziś możemy jednak zapewnić, że majowemu zwiedzaniu nie jeden raz będą towarzyszyć dreszcze prawdziwego zachwytu, czasem przebiegnie Państwa dreszczyk zdziwienia, a po wysłuchaniu kilku mrocznych opowieści mogą mieć Państwo nawet gęsią skórkę.

Zaczynamy i zapraszamy do wspólnego poznawania zabytków przyszłorocznej edycji!

Legendarny Artysta i piękny Człowiek
Tak o Władysławie Hasiorze w jego nekrologu napisała Hanna Kirchner – znana historyczka literatury, jego wieloletnia przyjaciółka, z którą wymienił setki listów. Losy Hasiora, pełne osobistych niepowodzeń, artystycznych sukcesów, dobrych i złych wyborów, czynią go niezwykle interesującą postacią, moglibyśmy rzec „artystą z krwi i kości”.

Młody Władek, pochodzący z ubogiej rodziny z Nowego Sącza, w czasie drugiej wojny światowej pracował przy budowie okopów dla Niemców. Te wojenne doświadczenia niewątpliwie odbiły się echem w jego późniejszym życiu i twórczości. Po wojnie, dzięki przychylności Marii Butscherowej-Długopolskiej wstąpił do harcerstwa, które wypełniło mu czas. Mając także wsparcie finansowe harcmistrzyni Butscherowej, w 1947 roku rozpoczął naukę w Szkole Przemysłu Drzewnego w Zakopanem. W owym czasie pojawili się w niej państwo Halina i Antoni Kenarowie, którzy dość szybko przeobrazili szkołę w słynne Liceum Plastyczne i Zespół Szkół Zawodowych. Władysław trafił do klasy rzeźbiarskiej. Mimo fatalnych warunków materialnych, w jakich przyszło mu żyć w owym czasie, był to z pewnością najbardziej inspirujący okres jego artystycznych poszukiwań i wyborów.

Władysław Hasior na tle Organów na Przełęczy Snozka i asamblażu Golgota III z 1972 roku, za: I. Styczyńska, A. Kroh, Sądecki rodowód Władysława Hasiora, Nowy Sącz 2001.

Bieganie, wykłady o sztuce i podróż motocyklem po Europie
Po Zakopanem przyszedł czas na Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Studia w stolicy sprawiły, że poszerzył swoje artystyczne horyzonty (uczył się ceramiki pod kierunkiem Mariana Wnuka), ale przede wszystkim poznał środowisko artystów. Druga połowa lat 50. XX wieku w Polsce to okres intensywnych przeobrażeń i otwartości na nowe zjawiska w sztuce, a co za tym idzie ‒ powstawania nowych grup artystycznych. Nie samą sztuką jednak żył Hasior, równie mocno interesował go sport, a dokładniej biegi. By podreperować swój budżet, wcielał się w rolę instruktora sportowego, dodatkowo podczas takich obozów sportowych prowadził wykłady o sztuce.

Po studiach Hasior wrócił do Zakopanego i podjął pracę w szkole Kenara. Wraz z nim do stolicy polskich Tatr przyjechała żona Joanna i urodził się syn Janek. Życie rodzinne Hasiora nie było jednak udane. Po tym, jak zrealizował swój pierwszy ważny pomnik Ratownikom Górskim i otrzymał stypendium rządu francuskiego, które umożliwiło mu wyjazd na Zachód, jego najbliżsi wrócili na stałe do Warszawy. W czasie trwającej ponad pół roku podróży motocyklem po Europie Zachodniej – RFN, Belgia, Holandia, Francja, Włochy – zwiedził liczne muzea i zainspirował się zachodnią rzeczywistością i tamtejszą sztuką. W Paryżu trafił do pracowni rzeźbiarskiej Osippa Zadkine’a, co wywarło duży wpływ na jego dalsze poczynania artystyczne. Lata 60. i 70. XX wieku to dla niego niezwykle intensywny okres – Hasior wykorzystywał wówczas różne formy sztuki: rzeźby, obrazy, instalacje, asamblaże, scenografie, sztandary, sięgając po najróżniejsze techniki i materiały. Niejednokrotnie łączył artystyczną kreację z naturą, wystawiając swoje dzieła na działanie jej żywiołów.

Żelazne Organy na Snozce
Jedną z najbardziej intrygujących realizacji Władysława Hasiora, o której chcemy opowiedzieć podczas majowych Dni Dziedzictwa, są żelazne Organy na Przełęczy Snozka, niedaleko Czorsztyna. Warto tu przyjechać choćby z powodu bajecznych widoków, jakie roztaczają się z tego miejsca na Pieniny, Tatry i Jezioro Czorsztyńskie. I owe walory krajobrazowe pod uwagę wziął Hasior przy projektowaniu swojego pomnika. Pierwsza lokalizacja planowana była na wzgórzu zamkowym w Nowym Sączu. Gdy Hasior wygrał konkurs na budowę pomnika, lokalizację zmieniono na Snozkę. Monument zamówiła Komenda Powiatowa Milicji Obywatelskiej w Nowym Sączu, co w przyszłości dostarczyło i samemu artyście, i pomnikowi wielu problemów. Hasior od dawna snuł wizje o budowie „grającego pomnika” – i właśnie w tym zleceniu dostrzegł szansę na jego urzeczywistnienie. Nie baczył na fundatora. Jednak lokalna polityka i dedykacja położyły się cieniem na artystycznym przekazie i późniejszym losie tej wyjątkowej realizacji.

Sam projekt organów był bardzo oryginalny i zdecydowanie odbiegał od kanonu typowych realizacji pomnikowych. Warstwa narracyjna tego obiektu – wyrażona między innymi za pomocą ostrych metalowych krawędzi „rozcinających przestrzeń”, betonowej płyty z poukładanymi na niej martwymi postaciami z karabinami na piersiach – wywołuje piorunujące wrażenie na odbiorcy. Jego „najeżona” kompozycja przywodząca na myśl ogromne organy miała być udźwiękowiona wiatrem i fletami oraz gongami ukrytymi w rurach imitujących piszczałki. Od początku były z tym jednak kłopoty natury technicznej. Czy kiedykolwiek grały? Nie wiadomo tego z całą pewnością, ale za to pojawiło się mnóstwo historii, które tłumaczyły, dlaczego nie grały. O tym jednak usłyszą Państwo podczas majowego weekendu…

Widok na Tatry z Przełęczy Snozka, fot. K. Schubert, MIK 2018 ©

Betonowa płyta z postaciami żołnierzy – fragment rzeźby Władysława Hasiora na Przełęczy Snozka, fot. K. Schubert, MIK 2018 ©

Kontrowersyjna dedykacja
Kością niezgody, która raz po raz stawia pod znakiem zapytania istnienie tej rzeźby, jest jej dedykacja. Pierwotnie pomnik miał upamiętniać poległych żołnierzy, którzy walczyli przeciw sobie w drugiej połowie lat 40. XX wieku. Warstwa symboliczna miała być swoistym wołaniem o pokój i pojednanie oraz upamiętnieniem „wszystkich tych, którzy zaplątani w tryby historii, strzelali do siebie w tych okolicach aż do 1961 roku, niekiedy bez świadomości tego, w czym uczestniczą”uzasadniał sam artysta. To szlachetne przesłanie zostało jednak dość szybko zmielone w trybach polityczno-ideologicznej machiny. Z czasem obiekt zyskał nową inskrypcję: Poległym w walce o utrwalenie władzy ludowej na Podhalu (późniejsza wersja: Tym, co walczyli o utrwalenie władzy ludowej). Hasior nie miał wpływu na tę treść, za to przysporzyła ona wielu problemów i samemu artyście, i pomnikowi. Trudno dziś stwierdzić, w jakim stopniu Hasior zainteresowany był kwestią tej dedykacji i działań fundatora pomnika, dla niego liczyła się przede wszystkim możliwość zrealizowania wymyślonej przez siebie formy. I z tej właśnie perspektywy chcielibyśmy spojrzeć na jego Organy, doceniając przede wszystkim ich nowatorstwo i artystyczny zamysł Władysława Hasiora.

Pomnik rzeczywiście „chwycił” i ma swoją legendę i jednak gra!
Fragment zaczerpnięty z listu, który Władysław Hasior napisał w listopadzie 1966 roku do Marii Butscherowej-Długopolskiej z Nowego Sącza, okazał się tylko częściowo proroczy. Organy obrosły prawdziwą legendą, wbrew intencji artysty nie wydają jednak z siebie dźwięków. Minęło ponad pięćdziesiąt lat, a emocje związane z pomnikiem są nadal żywe. Dla jednych pozostaje on niestety jedynie przejawem politycznej wypowiedzi i symbolem triumfu władzy ludowej, który powinien zniknąć z czorsztyńskiego krajobrazu, a dla innych, szczęśliwie jest to większość, wyraz artystycznych wizji Władysława Hasiora. Śmiała forma dźwiękowego pomnika stanowi niewątpliwie ważny zapis artystycznych poszukiwań artystów lat 60. XX wieku. Nieme Organy Władysława Hasiora zasługują na uwagę i opiekę konserwatorską. Połączenie ich nieco drapieżnej formy z pięknem górskiego krajobrazu tworzy osobliwą całość i nadaje wyjątkowy charakter Przełęczy Snozka. W maju zapraszamy Państwa do objerzenia „najmłodszego obiektu” tej edycji i do wysłuchania fascynującej opowieści o sztuce jednego z najbardziej intrygujących i prowokacyjnych artystów polskich XX wieku.

Metalowe zęby imitujące piszczałki organów ‒ detal rzeźby Władysława Hasiora na Przełęczy Snozka, fot. K. Schubert, MIK 2018 ©

Opracowano na podstawie publikacji:
Kirchner, Hasior. Opowieść na dwa głosy, Warszawa 2005.
Styczyńska, A. Kroh, Sądecki rodowód Władysława Hasiora, Nowy Sącz 2001.
Szczygieł-Gajewska, Władysław Hasior, Warszawa 2011.

Organy Władysława Hasiora na Przełęczy Snozka, fot. K. Schubert, MIK 2018 ©

MAŁOPOLSKI INSTYTUT KULTURY W KRAKOWIE, ul. 28 Lipca 1943 17c, 30-233 Kraków, tel.: +48 12 422 18 84, 631 30 70, 631 31 75, NIP: 675 000 44 88 | Projekt i wykonanie | Polityka prywatności